







Bukareszt to miasto w którym z pewnością nie będą się nudzić: architekci, urbaniści, elektrycy, inżynierowie i inni specjaliści, których zainteresują/zmrożą (niepotrzebne skreślić) stosowane tam rozwiązania. Niezwykłą kreatywność widać już chociażby w aranżacji przestrzeni (konia z rzędem dla tego, kto znajdzie dwa identycznie zabudowane balkony), czy konstrukcji miejskiej sieci elektrycznej. Do tego dochodzi fenomen pozostawianych na oknach taśm. Niestety wszechobecne są także bezpańskie psy, które spotkamy na każdej ulicy. Wbiegają pomiędzy samochody, śpią pod sklepami, rozgryzają na chodnikach znalezione wcześniej worki ze śmieciami. Smutny widok.
Czy warto jechać do Bukaresztu? Oczywiście. Chociażby po to, żeby spotkać mieszkanki i mieszkańców tego miasta. Na przykład Nikolete i Iustine, dwie aktywistki, które pracują z lokalną społecznością. Wspólnie walczą o miasto przyjazne dla mieszkańców. Pierwsze sukcesy już na ich koncie, kolejne w zasięgu ręki (a raczej rąk grup przez nie prowadzonych). Dla takich spotkań warto podróżować.