piątek, 8 kwietnia 2011

Bukareszt by night, cz.2







Wychodzimy z restauracji. Przechodzimy ulicami Starego Miasta. Mijamy kolejne grupy osób szukających miejsca w lokalach. Dzisiaj mecz, więc większość barów ustawia plazmy, projektory i inne urządzenia pozwalające gościom emocjonować się wyczynami piłkarzy. Starszy Pan rozkłada przy chodniku małe krzesełko, siada i zaczyna grać na akordeonie, po chwili zagłusza go głośna muzyka z sąsiedniego pubu. Niewzruszony staruszek gra dalej. Podobnie niewzruszone są kamienice wokół, niektóre odświeżone, niemal pachnące jeszcze farbą. Inne rozpadające się w oczach, z zabitymi deskami oknami i dzikimi lokatorami w środku. Koło nas przebiega kilka bezpańskich psów, jeden z nich ciągnie za sobą worek ze śmieciami. Wracamy do hotelu.

2 komentarze:

lovedress pisze...

ok, poprawiam się...
ale tam brzydko za dnia!
nocą jest tajemniczo i fajnie:)

bialyregal pisze...

Bo każde miasto ma wiele twarzy ;)