poniedziałek, 18 lutego 2013

Remanent


Od jakiegoś czasu trwają u mnie porządki. Nie chodzi jednak o bieżące czynności jak odkurzanie i ścieranie kurzu. Mowa o gruntownym remanencie. Procesie powolnym i przeprowadzanym etapami. Zaczęło się od zmian życiowych. Była przeprowadzka i zmiana pracy. Potem przyszedł czas na coś dużo mniej spektakularnego... remanent szafy. Wykładanie, przekładanie, dzielenie na kategorie i wreszcie sporządzenie listy, czego brak. Z pomocą uzupełnienia odnotowanych braków przyszły wyprzedaże. Wyprawa do centrum handlowego z kartką i postanowieniem, aby się jej trzymać. Udaje się, wybieram tylko to, czego jestem absolutnie pewna. Jest kilka klasyków w postaci granatowej marynarki, zamszowych balerin czy jeansowej koszuli. W sumie po całej operacji mam kilka elementów, które same się składają w zestawy do pracy. Osobno parę strojów "od wielkiego dzwona", czyli na śluby, komunie i inne niecodzienne okazję, no i wreszcie zwykłe codzienne zestawy. Dalej będę się trzymać listy i dokładać do posiadanego zbioru tylko wtedy, gdy coś się zniszczy. Do minimalizmu mi daleko, ale do dobrej organizacji chyba zbliżam się małymi krokami.

1 komentarz:

Gosia pisze...

U mnie podobnie, tylko że na razie utknęłam na usuwaniu zbędnych rzeczy z szafy. Na zakupy na razie nie mam czasu :)